en

O teorii konstruowania emocji, czyli tym, że emocje tak naprawdę nie istnieją

20 lis   ·   Czas czytania: 12 minut

Artykuł w skrócie

  • Klasyczna teoria emocji Paula Ekmana zakłada, że istnieje sześć podstawowych, uniwersalnych emocji, które każda osoba na świecie tak samo odczuwa i przeżywa.
  • Nowa teoria Lisy Feldman Barrett obaliła teorię Ekmana. W swoich badaniach Barrett pokazała, że emocje są konstruktem kulturowym i każdy z nas inaczej je odczuwa i okazuje.
  • Jedynymi sygnałami związanymi z emocjami, jakie rejestrują nasze mózgi to sygnały dotyczące tego, czy coś jest przyjemne czy nieprzyjemne oraz czy jest pobudzające czy wyciszające. Z tych dwóch par sygnałów konstruujemy emocje takie jak smutek, złość czy radość.
  • Istnieje wiele emocji, których nie odczuwamy w naszej kulturze, ponieważ nie znamy ich koncepcji.
O teorii konstruowania emocji, czyli tym, że emocje tak naprawdę nie istnieją
Koniec października minął u mnie pod znakiem melancholii. Wszystko przez to, że w latem tego roku jeden z moich ulubionych artystów – wokalista zespołu Linkin Park – popełnił samobójstwo i kilka tygodni temu odbył się koncert poświęcony pamięci Chestera. Wrażenia?

Emocjonalny rollercoaster.

Kilka dni po koncercie, cały czas dochodząc do siebie, zaczęłam zastanawiać nad tymi emocjami i ich siłą. Czy naprawdę aż tak przeżywałam śmierć Chestera? A może po prostu niepotrzebnie wkręciłam się w jakąś historię w głowie? W końcu to człowiek, którego na co dzień w moim życiu nie było i nigdy nie towarzyszyły temu faktowi żadne silne emocje. I tak jadąc sobie na rowerze na uniwersytet i zastanawiając się nad tymi naszymi emocjami, przypomniała mi się fascynująca teoria i doznałam momentu a-ha!

Uwaga: Będzie kontrowersyjnie.
Często to, co widzimy, niekoniecznie jest tym, co naprawdę istnieje lub się dzieje. Pokazał nam to Kopernik, udowadniając, że Ziemia nie jest centrum wszechświata. Pokazał nam to Van Leeuwenhoek, który odkrył bakterie i pomógł obalić przekonanie, że choroby szerzą się przez kontakt z wodą. W ostatnich dekadach pokazuje nam to ekonomia behawioralna, odkrywając coraz to nowsze błędy poznawcze, które kierują naszym zachowaniem. Pokazuje nam to też neuronauka i Lisa Feldman Barrett, która stworzyła teorię konstruowania emocji.

Klasyczna teoria emocji

O teorii konstruowania emocji, czyli tym, że emocje tak naprawdę nie istnieją
Klasyczną teorię emocji każdy z nas zna. Według niej emocje są zaprogramowane w mózgu i się z nimi rodzimy. Emocje się nam przydarzają – coś się dzieje, neurony zostają odpalone. W efekcie robimy pewne określone, rozpoznawalne przez wszystkich miny.

Ponadto emocje są uniwersalne – każda osoba na świecie odczuwa sześć tych samych emocji podstawowych – radość, smutek, złość, strach, obrzydzenie i zaskoczenie. Uniwersalność emocji oznacza, że potrafi je rozpoznać każda osoba na świecie, niezależnie od tego, w jakiej kulturze się wychowała – co w swoich eksperymentach udowodnił Paul Ekman.

Klasycy twierdzą też, że emocje są odruchami, których nie można kontrolować. Jeśli masz irytującego kolegę w pracy, za każdym razem, gdy go zobaczysz, Twój mózg odpali „neurony złości”, które spowodują skok ciśnienia i skurcze określonych mięśni Twojej twarzy. A gdy obejrzysz koncert poświęcony Twojemu ulubionemu artyście, który niedawno zmarł i zostaną odpalone u Ciebie „neurony smutku”, zwolni Ci metabolizm i może pojawi się kilka łez w oku.

Teoria konstruowania emocji

Kilka lat temu porządek w świecie nauki o emocjach zaburzyła Lisa Feldman Barrett, która podważyła wszystko, co o emocjach wiemy. Wiecie, że emocje, tak jak je rozumiemy, tak naprawdę nie istnieją?

Czytajcie dalej.

Jak naprawdę powstają emocje?

Nasz mózg jest zamknięty w małej, ciemnej skrzynce, potocznie zwanej czaszką. W każdym momencie docierają do niego sygnały komunikujące, co się dzieje na zewnątrz. Ponieważ mózg zamknięty w tej skrzynce, komunikaty te, w połączeniu z zapisanymi w nim wcześniejszymi doświadczeniami, są jedynym sposobem dla niego na dowiedzenie się, co się dzieje dookoła.

W przypadku emocji, to co do niego dociera jest bardzo proste. Są tylko dwa rodzaje sygnałów: przyjemne vs. nieprzyjemne oraz pobudzenie vs. uspokojenie.

To tyle.

Powtórzę: wszystko, co dociera do naszego mózgu to informacja o tym, czy doświadczenie jest przyjemne czy nieprzyjemne oraz to, czy jest pobudzające czy uspokajające. Cała reszta – smutek, złość, radość, strach, obrzydzenie, zaskoczenie i wszelkie inne emocje, które na co dzień odczuwamy – to nałożone na te dwa proste sygnały normy społeczne, wzorce kulturowe i inne koncepty naszej społecznej rzeczywistości, których zostaliśmy nauczeni.

Można to porównać do tego, jak widzimy kolory. Od małego, kiedy to zawzięcie dyskutowaliśmy z koleżankami w przedszkolu o wyższości czerwonego nad różowym, postrzegamy kolory jako odrębne kategorie: czerwony, zielony, niebieski, żółty, … Fizycy by nam jednak powiedzieli, że kolor to skala, w której na jednym końcu mamy ultrafiolet a na drugim podczerwień. Gdy patrzę na niebo i widzę kolor niebieski, (nieświadomie) używam koncepcji kolorów, których zostałam nauczona, aby skategoryzować odbieraną przez moje oczy i mózg długość fali.

Podobnie jest z emocjami. Pomimo tego, że postrzegamy je jako odrębne kategorie, tak naprawdę odczucia docierające do mózgu (przyjemne – nieprzyjemne; pobudzające – uspokajające) są pewną – i tylko – skalą. Teoria konstruowanej emocji sugeruje, że mózg przewiduje i kategoryzuje te odczucia, nakłada na nie koncepcje emocji z własnej kultury, konstruując w ten sposób emocje.

(Nie)istniejące emocje, których nie znamy

Tylko wtedy, gdy znasz pewien koncept emocjonalny, możesz taką emocję poczuć. W naszej kulturze mamy smutek, ale na przykład w kulturze Tahiti smutku nie ma. Zamiast tego mają koncept (słowo), który można przetłumaczyć jako „rodzaj zmęczenia, który czujesz, gdy masz grypę”. Nie jest to to samo co smutek, ale to właśnie czują osoby z tej kultury, w sytuacjach, których my byśmy byli „smutni”.

Pewnie też nieraz czułeś schadenfreude – przyjemność, jaką się odczuwa, gdy innej osobie przydarza się coś złego – ale nie miałeś o tym pojęcia, bo nie mamy w naszym języku i w naszej kulturze słowa na taką emocję. 

Nauka od małego

Oczywiście nikt nie musi uczyć dzieci czuć. Noworodki czują, gdy coś jest przyjemne lub nieprzyjemne i jasno to komunikują. Mogą też być pobudzone lub spokojne. Jednak koncepty emocjonalne, jak na przykład bycie złym, gdy coś nie pójdzie po naszej myśli, są czymś, czego dzieci uczymy. Często jest to nauka nie wprost. Nauka ta też nie kończy się w okresie dziecięcym – nasze mózgi cały czas tworzą nowe połączenia, w tym koncepty emocjonalne i aktualizują swoje „dane” na podstawie nowych doświadczeń.

Skąd wiemy, że teoria konstruowanych emocji jest lepsza od klasycznej teorii?

Jak pamiętacie, klasycy zakładają, że emocje są uniwersalne, są przetwarzane w tych samych częściach mózgu, w efekcie czego są też wyrażane w sposób uniwersalny.

Nieprawda.

Jak pokazują najnowsze badania, nic z tego nie jest prawdą. 

#1: Tą samą emocję można przeżywać na wiele sposobów. Nie ma jednego, uniwersalnego sposobu na przeżywanie każdej z emocji. Mój smutek nie ma takich samych objawów jak Twój smutek. Ba, nawet mój smutek z poniedziałku nie ma takich samych objawów, jak mój smutek z czwartku. Nie jest prawdą, że każdy incydent radości kończy się (u)śmiechem. Nie jest też prawdą, że każdy brak wyrazu zaskoczenia na twarzy solenizantki oznacza, że nie spodobał się jej prezent. Każdy z nas reaguje na różne sytuacje inaczej. Sześć min Ekmana to tylko stereotypy.

 

#2: Nie ma jednej, określonej części mózgu, w której przeżywana jest dana emocja. Nie ma nawet żadnego rejonu mózgu specjalizującego się ogólnie w emocjach.

 

#3: Rejony mózgu, które są aktywne podczas przeżywania emocji, są też aktywne w innych sytuacjach. Innymi słowy to, że ktoś się śmieje nie oznacza, że jest szczęśliwy.

Sekretne życie mózgu
Lisa Feldman Barrett

Co z tym wszystkim teraz zrobić?

#1: Poczuj wolność, jaką ta teoria ze sobą niesie!

Nie wiem jak Wy, ale ja czuję wolność, gdy myślę o tej teorii. Świadomość, że smutek czy złość są tylko społecznym konstruktem i że mogę je zmienić, dają mi poczucie ogromnej swobody.

Nie chodzi o to, aby się teraz kompletnie pozbywać tego, co byśmy nazwali negatywnymi emocjami. Nie jest to pewnie do końca możliwe, biorąc pod uwagę, jak głęboko zakorzenione są te koncepty w naszej kulturze. Skoro jednak nasz umysł jest plastyczny i zmienia się przez całe życie, mamy wybór. Każdy z nas może przedefiniować to, jak chce odczuwać każdą z emocji i konsekwentnie pracować nad tym, aby wyrobić takie wzorce, jakie nam odpowiadają.

#2: Ucz się nowych konceptów

Uwolnienie od sześciu podstawowych emocji oznacza też, że możemy się uczyć nowych konceptów i zacząć odczuwać subtelniejsze i zupełnie nowe emocje, które mogą podnieść komfort naszego życia.

Czy wiesz, że jest coś takiego jak liget? Liget to emocja odkryta przez Renato Rosaldo, amerykańskiego antropologa, który mieszkał z plemieniem Ilongot na jednej z filipińskich wysp.

Mówiąc naszym językiem, liget to połączenie produktywności, złości, z domieszką… miłości? Liget to „wysokie napięcie”; to potężna energia przepływająca przez ciało i poza nim. Liget odczuwa się, gdy ktoś cierpi z powodu straty bliskiej osoby. Jednym z objawów liget jest wycie – długie, samotne wycie, w stronę księżyca lub w środku lasu, aż „piorun” przejdzie przez organizm.
Ile takich emocji istnieje na świecie i ile jeszcze moglibyśmy stworzyć, aby lepiej nam się żyło? Jak opisuje Rosaldo, poznanie i doświadczenie liget pomogło mu w poradzeniu sobie z żałobą po śmierci żony. Może liget jest lepszym sposobem radzenia sobie ze stratą niż smutek, który często oznacza, że zamykamy się w sobie i nie pozwalamy emocjom swobodnie przez nas „przepłynąć”? Może dzięki ligetowi strata szybciej „wychodzi” z organizmu?

Ilu barw życia nie widzimy przez to, że kurczowo trzymamy się palety, która została nam dana przez naszą kulturę?
Wybacz, ale musiałam. Ta strona korzysta z plików cookies w celach korzystania z narzędzi analitycznych, reklamowych i społecznościowych.
OK