Ocieplenie globalne: największy z behawioralnych potworów
- Zrozumienie i zauważenie problemu ocieplenia globalnego jest bardzo trudne dla naszego umysłu ludzkiego. Z punktu widzenia behawioralnego, jest to wręcz problem idealny.
- Aby efektywnie zaadresować problem zmian klimatycznych, należy wykorzystać wiedzę nt. tego, jak ludzie naprawdę podejmują decyzje i jak kształtować ich zachowania.
- Efektywne inicjatywy muszą skupić się m.in. na zmianie konkretnych zachowań, stworzyć presję społeczną oraz percepcję korzyści.
Problem ten wygląda dokładnie tak, jak ocieplenie globalne.
Jednym z przykładów takiego nikczemnego problemu jest ocieplenie globalne spowodowane aktywnością ludzi na Ziemi.
- Z tego co wiemy, mamy z nim do czynienia po raz pierwszy.
- Nawet naukowcy nie są do końca zgodni co do tego, jakie są jego przyczyny i konsekwencje (a co na przykład jest naturalnym cyklem zmiany temperatury, przez jaki przechodzi nasza planeta).
- Co roku pojawiają się nowe symptomy.
- Nie jest jasne, co dokładnie należy zrobić, aby problem ten rozwiązać.
Problem idealny
Powód #1: Problem ocieplenia globalnego jest abstrakcyjny
Co to dokładnie jest „ocieplenie globalne”?
Problem ocieplenia globalnego jest abstrakcyjny. Nie wiadomo co, gdzie, kiedy, jak, w stosunku do i przez kogo. Gdybyśmy wiedzieli, że w kierunku Ziemi zmierza wielki meteoryt, który zagraża naszemu istnieniu, to zmobilizowalibyśmy się w ciągu jednego dnia. Tak samo, jak się zmobilizowaliśmy, gdy w Polsce były powodzie, jak Amerykanie się mobilizują, gdy uderza w nich wielki huragan, a Indonezyjczycy, gdy ma miejsce kolejne trzęsienie ziemi. Wszystkie te problemy są konkretne. Meteoryt możemy zobaczyć gołym okiem. Huragan też; a zanim nadejdzie, to widać go na mapach satelitarnych. Gdy nadejdą powodzie i trzęsienia ziemi, to ciężko ich nie zauważyć.
A co z ociepleniem globalnym? Niby jest, a tak naprawdę go nie ma. Latem dni są nieco cieplejsze, ale przecież wcześniej też się zdarzały 35-stopniowe upały. Zimą jest jakby mniej śniegu, ale przecież i w dzieciństwie nie zawsze luty był biały. Fakt, jest więcej plastiku na plażach i w oceanach, ale przecież to pogody nie zmienia.
Powód #2: Konsekwencje ocieplenia globalnego są odroczone w czasie
Kogo tak naprawdę obchodzi przyszłość? W teorii pewnie wielu z nas, ale w praktyce – i jak wynika z badań behawioralnych – mało kogo i dużo mniej niż to, co jest „tu i teraz”. Wszystko, co ma nastąpić w przyszłości jest dla nas mniej ważne. Przyszłe korzyści odbieramy jako mniej korzystne. Przyszłe koszty jako mniej bolesne. Jest to jeden z powodów, dla których tak mało osób oszczędza na emeryturę, a tak dużo obżera się ciastami w święta. Jest to też jeden z powodów, dla których ludzi nie obchodzi to, co się stanie ze środowiskiem naturalnym, a zarazem ich zdrowiem i życiem w przyszłości.
W przypadku ocieplenia globalnego sprawa ma się jeszcze gorzej niż w przypadku oszczędzania na emeryturę, ponieważ jego konsekwencje dotyczą następnych pokoleń raczej niż nas samych. Nie dość, że konsekwencje tracą na wadze, ponieważ nastąpią dopiero w przyszłości, to jeszcze będą dotyczyć innych ludzi. Po co się zatem ja mam się tym teraz przejmować?
Powód #3: Koszty musielibyśmy ponieść teraz
Aby zatrzymać zmiany klimatyczne, potrzebne są zmiany w naszym codziennym zachowaniu. Teraz.
Mamy tu zatem do czynienia z sytuacją, w której to my musimy ponieść koszt teraz, w postaci konieczności robienia na co dzień wielu rzeczy, które pogarszają komfort naszego życia (jeżdżenie do pracy autobusem, niekupowanie wody w plastikowych butelkach, nielatanie samolotami, …), po to, aby korzyści czerpał głównie ktoś inny, a trochę my sami, ale z dużym opóźnieniem.
Powód #4: Samo istnienie ocieplenia globalnego jest kwestionowane
Niestety raz na jakiś czas pojawiają się głosy, że ocieplenie globalne nie istnieje. I nie są to tylko głosy znajomych na Facebooku, którzy wrzucają złośliwe komentarze, że ocieplenie nie istnieje, bo jest -20 stopni zimą. Są to też głosy naukowców i polityków. Sama w 2015 roku byłam świadkiem dyskusji kilkunastu najlepszych europejskich naukowców, którzy podczas prestiżowej konferencji naukowej Academia Europea, na panelu nt. ocieplenia globalnego kłócili się, czy ocieplenie globalne ma miejsce naprawdę czy nie, a jeśli tak, to czy jest konsekwencją działań Homo sapiens czy naturalnym cyklem klimatycznym Ziemi.
Nikt normalny (czytaj: spoza świata nauki) nie będzie studiował danych, aby dowiedzieć się, co się dzieje naprawdę. Zamiast tego, ludzie usłyszą, że mają wybór. Skoro jedni mówią tak, a drudzy tak, to znaczy, że ja mogę wybrać, po której stronie debaty stoję. Jeśli nie chcę wierzyć w ocieplenie globalne, to nie musze, prawda?
Rozwiązanie…?
Krok #1: Zaakceptować fakt, że demokratycznie się problemu ocieplenia globalnego nie rozwiąże
Ciężko będzie zaadresować problem ocieplenia globalnego, jeśli ktoś się tym nie zajmie. Ze względu na charakterystykę problemu, nie ma co liczyć na to, że ludzie sami się zmobilizują i że edukacja pomoże. Nie jest to problem, który rozwiążemy demokratycznie. Kilka osób z Instagrama zacznie ruch zero waste, a tymczasem równie dużo osób poleci samolotem na weekend do Londynu. Kilka osób zacznie jeździć do pracy rowerem, a kilka wytnie drzewa ze swoich działek. Tak długo, jak problem nie zostanie zaadresowany odgórnie, zmiany nie będzie.
Krok #2: Określić konkretne zachowanie do zmiany
Nie ma sensu nagłaśniać problemu „ocieplenia globalnego”, gdyż — jak już ustaliliśmy — jest on zbyt abstrakcyjny. Potrzebne są rzetelne dane, które pokażą, co się najbardziej przyczynia do zanieczyszczenia środowiska — na skalę globalną lub do smogu w Warszawie czy Krakowie. W oparciu o te dane trzeba określić konkretne zachowania do zmiany.
Czy ludzie mają nie jeździć samochodami do pracy? Czy nie kupować wody w plastikowych butelkach? Czy nie latać samolotami na wakacje? A może nie jeść mięsa albo mniej grzać zimą mieszkania?
Gdy takie zachowania (a najlepiej na początek jedno) zostaną zdiagnozowane, należy od tej pory mówić o nich, nie o ociepleniu globalnym. Niech wróg przestanie być abstrakcyjny i zacznie być konkretny.
Krok #3: Stworzyć presję społeczną
Edukacja jest nieefektywna. Ile osób wie, że nie powinno robić A, B lub C a i tak to robi?
Człowiek jest istotą społeczną i w sytuacjach, w których nie jesteśmy pewni co robić, robimy to co inni. Zatem krytycznym krokiem jest stworzenie presji społecznej, a nie zbieranie dowodów i mówienie o nich. Te presja społeczna powinna dotyczyć konkretnego zachowania.
Krok #4: Zaoferować inne korzyści
Ludzie są interesowni i lubią robić rzeczy wtedy, gdy widzą w nich korzyści dla siebie.
Korzyści te nie muszą dotyczyć problemu. Nie trzeba obiecywać ludziom zdrowia, aby zachęcić ich do chodzenia na siłownię. Wystarczy zatrudnić przystojnego trenera z sześciopakiem, umówić ich na sesję z nim i zachęcić do wykupienia karnetu z góry. Cel zostanie osiągnięty, choć środki, które doprowadziły do celu nie będą miały nic wspólnego ze zdrowiem fizycznym.
Nie musisz mówić ludziom o wpływie ich zachowania na środowisko naturalne, by zachęcić ich do bycia bardziej prośrodowiskowymi. Możesz wymyśleć i zaoferować korzyści zupełnie niezwiązane z celem, jaki chcesz osiągnąć. Zachęć ludzi do robienia odpowiednich rzeczy z nieodpowiednich powodów.
Krok #5: Dawać informacje zwrotne
Jesteśmy bardziej skłonni do zmiany zachowania, gdy:
- Mamy konkretny cel do zrealizowania.
- Dostajemy informacje zwrotne nt. postępu i wiemy, jak nam idzie.
- Możemy rywalizować z innymi.
Zależnie od wybranego celu behawioralnego (zachowania do zmiany) wszystkie lub niektóre z tych narzędzi będą pomocne w uzyskaniu widocznej zmiany w podejściu do problemu ocieplenia globalnego.
Nic z tego jednak się nie wydarzy, jeśli ktoś, kto ma odpowiednią wiedzę i przełożenie na promowanie inicjatyw społecznych się tym nie zajmie. Zatem ja pozostaję pesymistką... Z nadzieją jednak, że ktoś odpowiedni ten wpis przeczyta i pojawi się wola zaadresowania problemu ocieplenia klimatu i smogu w Polsce.
Czy to może jesteś Ty?